Mogą, a nawet powinny. O tym jak są postrzegane przez Cerkiew była już mowa na tym forum, więc proszę sięgnąć do archiwum.
Cerkiew prawosławna (nie tylko w Polsce) zdecydowanie zaleca post, który powinien kojarzyć się i kojarzy się z dietą, ale ma dużo szersze i ‚głębsze’ działanie. (Trzeba tu jednak zaznaczyć, że sama dieta, szczególnie ta ‚premedytacyjnie’ odchudzająca, to jeszcze nie post) Jeśli zsumujemy prawie wszystkie środy i piątki (pomijamy kilka tygodni bez postu, jak np. Tydzień Paschalny) z czterema postnymi okresami, to w ciągu roku cerkiewny post zajmuje ponad pół roku. Stosując się do postnych reguł zdecydowanie ‚narażamy się’ na odchudzanie, ale o wiele ważniejsze jest wysoce terappeutyczne działanie postu. Można podsumować je stwierdzeniem – powstrzymując się od tego co dobre (mięso, nabiał, słodycze, komputer, telewizja itp przynajmniej w przesadnym nadmiarz), podtrzymujemy w sobie albo uczymy się od nowa zdolności powstrzymywania się od tego, co złe, czyli przede wszystkim grzechu, ale również tego, co może z czasem powodować poważne problemy – nadmierne jedzenie, nadużywanie internetu itp. itd. Współczesne badania naukowe potwierdzają, że post (należycie przestrzegany) działa zarówno leczniczo, jak i profilaktycznie – zapobiegawczo. Aby uświadomić wszechstronne działanie postu w prawosławnym jego pojmowaniu i praktykowaniu polecam lekturę wykładu oksfordzkiego profesora bp Kallistosa Ware, ‚Wielki post i konsumpcyjne społeczeństwo’ (jest dostępny w necie)
Dieta odchudzająca nie jest bynajmniej przez Cerkiew potępiana (o ile nie jest stosowana ‚nałogowo’ natarczywie i nie prowadzi np. do anoreksji) ale warto próbować robić i osiągać więcej (‚jak idziemy, to na całość). Dieta odchudzająca może być dobrym wstępem do prawdziwego, rzetelnego postu, który pomaga oczyszczać ciało z tłuszczu a duszę z grzesznych przywar…
Warto spróbować, życzę powodzenia!
Nie kojarzę świętego o takiej ‚specjalizacji’ ale uważam, że w tych sprawach można/trzeba zwracać się do swego niebiańskiego patrona, którego imię nosimy albo/i do swego anioła stróża, Pomóc może również modlitwa kierowana do świętego patrona Twego chłopaka. Oni dużo mogą, im bardzo na nas zależy… Bogarodzica również wysłuchuje takie prośby.
A tak w ogóle to o problemach z chłopakiem wypadałoby porozmawiać z samym chłopakiem. Jeżeli on nie wie, że postępuje niewłaściwe, bo nikt mu o tym nie powiedział, nie zwrócił mu uwagi na jego ewentualne błędy, jeżeli nie było na te tematy żadnej rozmowy (albo nawet kłótni), jeżeli sami nie próbujemy znaleźć sposobu na dany problem, to, zapewniam, żaden święty, nasz ‚własny’ patron, ani nawet Bogarodzica nie zrobi tego za nas…
Rzeczowych, pełnych miłości i zrozumienia z obu stron oraz owocnych rozmów życzę
Polecam „uniwersalną” Modlitwę Jezusową, ale również Modlitwę starców z Optino:
Panie, daj mi w duchu pokoju przyjąć wszystko, co przyniesie mi dzisiejszy dzień. Daj mi całkowicie oddać się świętej twojej woli. W
każdej godzinie tego dnia we wszystkim kieruj i podtrzymuj mnie. Jakich bym nie otrzymał wieści w przeciągu dnia, naucz mnie przyjąć je
ze spokojną duszą i niezachwianym przekonaniem, że wszystko dzieję się według Twojej świętej woli. We wszystkich moich czynach i słowach prowadź moje myśli i uczucia. We wszystkich nieprzewidzianych zdarzeniach nie daj zapomnieć, że wszystko pochodzi od ciebie.
Naucz mnie otwarcie i mądrze postępować z każdym członkiem mojej rodziny, nikogo nie rozgoryczając, nikogo nie zasmucając.
Panie, daj mi siłę znieść ciężar rozpoczynającego się dnia i wszystkich jego zdarzeń. Prowadź moją wolę i naucz mnie modlić się, mieć
nadzieję, wierzyć, miłować, cierpieć i wybaczać.
Amiń.
W przypadku chorób czy zaburzeń psychicznych świadome działanie czy postępowanie jest z pewnością zaburzone a może nawet niemożliwe, więc rzeczywiście trudno tu mówić o ‚samobójstwie z własnej wolnej woli’. Powiem więcej – już przed około ćwierćwieczem badania naukowe wykazały, że w grubo ponad 90% przypadków samobójstwa następują pod wpływem wielu różnych, nakładających się na siebie czynników. Okazało się m.in., że myśli samobójcze powodowało jedno z łatwo dostępnych lekarstw na anginę. W związku z powyższym w prawosławnej praktyce coraz częściej się zdarza, że w przypadku jakichkolwiek uzasadnionych domniemań, że samobójstwo mogło nastąpić ‚nie z własnej woli’, mogło do niego dojść ‚pod wpływem’ choroby czy zaburzeń psychicznych, dopuszczany jest wówczas pełny cerkiewny pogrzeb zmarłej osoby. Wierzę, że taka osoba może dostąpić zbawienia, ale na pewno potrzebuje modlitewnego wsparcia. Pamiętajmy jednak przy tym, że aby wspomóc ciągle żywe dusze zmarłych w ich stanie oczekiwania na zmartwychwstanie, Cerkiew zaleca ‚modlitwę i jałmużnę’, czyli modlitewną pamięć (cs. wiecznaja pamiat’) i udzielanie pomocy potrzebującym. Ostatnimi czasy coraz częściej (co bardzo cieszy) zdarza się, że rodzina zmarłej osoby prosi, aby zamiast przynoszonych na pogrzeb wieńców, kwiatów (czy nieszczęsnych makabrycznych plastikowych zniczy) kwoty przeznaczone na ich zakup wrzucić do skarbonki, aby zebrane w ten sposób środki przekazać potrzebującym – jakiemuś choremu, rodzinie, hospicjum, sierocińcowi albo też cerkwi czy monasterowi, aby ‚pomnażać’ modlitewną pamięć o duszach zmarłych. Można też samemu zdecydować komu ‚w imieniu zmarłej osoby’ okazać swoje wsparcie i dawać jałmużnę nie tylko w kontekście pogrzebu… Zauważmy – jeśli w imieniu zmarłej osoby (pamiętając o niej) pomagamy komuś w jakiejś sprawie, wszyscy zaangażowani ‚zyskują’ – dusze zmarłych doświadczają ulgi, obdarowany doznaje pomocy, a udzielający wsparcia zbliżając się do potrzebującego, zbliża się jednocześnie do Chrystusa i do zbawienia, bowiem Chrystus powiedział – ‚cokolwiek uczyniliście bliźniemu swemu, mnie to uczyniliście’. Warto zatem pomagać…
Jeżeli problemem jest ‚tylko’ język prawosławnych nabożeństw to sprawa jest do rozwiązania – na stronie liturgia.cerkiew.pl dostępne są liczne tłumaczenia tekstów liturgicznych na język polski. W wielu cerkwiach zdarzają się sporadyczne ‚wstawki’ po polsku, w trzech cała liturgia a w jednej (tymczasem) wszystkie nabożeństwa sprawowane są po polsku.
Problem z pewnością jest bardziej złożony. Sporo na ten temat zostało już powiedziane/napisane w dziale rodzina, ale powtórzę tutaj pokrótce – warto próbować przekonać partnera, że w prawosławiu jest wszystko, co zachowało się w rzymskim katolicyzmie, ale bez zaistniałych tam późniejszych ‚dodatków’, które są błędne, naruszyły pierwotną jedność chrześcijańskiej wiary i powodują obecną niemożność wspólnego sprawowania sakramentów i nabożeństw. Mowa o tym w porównaniach z lornetką i mistrzem z grupą uczniów.
Zgadzam się z twierdzeniem, że to matka więcej czasu i starania poświęca na wychowanie dzieci (również religijne) i trudno oczekiwać od prawosławnej matki by wychowywał dzieci ‚po katolicku’. Bywa jednak, że ojciec jest w tych kwestiach bardziej aktywny, świadomy i zaangażowany. Śmiem twierdzić, że ta bardziej zaangażowana strona powinna dbać o religijne wychowanie dzieci, aby chrzest nie okazał się ‚tylko’ formalnością. Niech się więc chłopak zastanawia czy jest gotów ‚stanąć na wysokości zadania’ i wziąć na siebie całą odpowiedzialność za wychowanie dziecka/dzieci w rzymskokatolickiej tradycji. Porównani z mistrzem i trzema uczniami sugeruje, że różnice mogą pomóc (i pomagają) w lepszym poznawaniu swojej tradycji i wyznania, ale trzeba do tego współpracy z obu stron.
‚Sporo’ też zależy od tego, gdzie będzie ślub. Jeśli ustalicie, że będzie w kościele, trzeba będzie podpisywać zobowiązanie (składać przysięgę?), że dzieci będą chrzczone i wychowywane w Kościele rzymskokatolickim. Jeśli ślub będzie w cerkwi, trzeba będzie deklarować wspólne zobowiązanie, że dzieci będą chrzczone i wychowywane w tradycji prawosławnej. O tym też sporo można poczytać w wielu innych, nie tylko moich odpowiedziach. Wierzę, że uważna lektura pomoże podjąć rozsądną decyzję. Dla obu stron… Polecam też lekturę książki bp Kallistosa ‚Kościół prawosławny’ – na pewno dużo wyjaśni i podpowie.
Małżeństwa mieszane wyznaniowo są ‚wyzwaniem’, bywa, że powodują dodatkowe trudności i wymagają dodatkowych starań, ale też jest w nich dużo pozytywnych możliwości ‚do wykorzystania’. Jedna z najważniejszych to wzmożone doświadczanie bogactwa treści zawartego w twierdzeniu: „Poznając innych, poznaję siebie”.
Za zwierzęta nie modlimy się w taki sam sposób jak za ludzi. Niemniej jednak w naszych księgach liturgicznych jest szereg modlitw nawiązujących do tego, by Bóg uchronił nasz dobytek (w tym wypadku nasze zwierzę domowe) od nieszczęść i chorób (i zaginięcia również). Tak więc w zupełności możemy modlić się o dobrobyt naszych zwierząt. Świętymi, którzy kojarzeni są ze szczególną opieką nad zwierzętami wydaje mi się, że jest św. Serafin z Sarowa i św. Gerasim znad rzeki Jordan.
Jeśli jest zimno w świątyni, to nie widziałbym problemu aby dziecko miało czapeczkę. Należałoby ją zdjąć, kiedy rodzice przynieśliby chłopca do Eucharystii potem znowu założyć.
Przyznam, że w zaistniałej sytuacji mam ‚mieszane uczucia’.
Z jednej strony bardzo cieszy troska o ‚dokładność’ spowiedzi i rozterka wywołana błędnie dobraną terminologią. Może to świadczyć o pragnieniu szczerości, prawdziwości i ‚skuteczności’ spowiedzi. Dla uspokojenia ośmielę się stwierdzić, że mimo niewłaściwie użytego słowa, Bóg dobrze wiedział o jakim grzechu mowa. Błędnego doboru słów nie postrzegałbym tutaj jako kłamstwo – z opisu można wnioskować, że nastąpił niechcący i nie po to, żeby zataić czy ‚zamydlić’ dany grzech.
Z drugiej jednak strony w całej powyższej wypowiedzi niepokoi ewidentny brak głębszej refleksji nad konsekwencjami obydwu wspomnianych bardzo poważnych grzechów. Zamiast niepokoić się o niewłaściwy dobór słów i jego konsekwencje, sugerowałbym/oczekiwałbym większego i głębszego niepokoju powodowanego pojawieniem się obu tych grzechów ‚jednego po drugim’. ‚Uczymy się na błędach’, a tutaj pierwszy błąd ewidentnie nie został potratowany jako ‚nau(cz)ka’ i przestroga, i pojawił się następny… Choć nazywają się inaczej, to jednak dotyczą tej samej sfery życia i oba są przez cerkiewne prawo kanoniczne traktowane tak samo bardzo poważnie.
Przy następnej spowiedzi nie zaszkodzi ‚sprostować’ terminologiczny błąd, ale o wiele ważniejsze jest pokajanie – ‚głębokie zrozumienie’ powodów popełnionych grzechów – dlaczego do nich doszło, jakie to ma konsekwencje i jakie może jeszcze spowodować, jak się przed nimi bronić, jak unikać kolejnych błędów etc.
Zachęcam zatem do jeszcze głębszej refleksji…